skoro nie wierzysz w jego istnienie to dalsze gdybania z zalozenia nie maja sensu i szkoda czasu by zawracac sobie nimi glowe, tlumaczac sie przy okazji z cholera wie czego
bo kwestia wiary to dość skomplikowane zagadnienie - ciężko odpowiedzieć szczerze przed samym sobą, a wyrażenie tego słowami to już wyższa szkoła jazdy.
No kurde- ot co.
Gdybym miała tylko możliwośc wklejenia całego tego fragmentu do opisu GG juz bym to zrobiła
skoro nie wierzysz w jego istnienie to dalsze gdybania z zalozenia nie maja sensu i szkoda czasu by zawracac sobie nimi glowe (...)
Nieprawda - sam fakt niewiary nie rozwiązuje problemu istnienia Boga. Ponieważ on dalej istnieje - w sercach i głowach osób wierzących. Co daje asumpt do dalszych dociekań: dlaczego tak się dzieje, że część gorąco opowiada się za istnieniem, nazwijmy, bytów wyższych, podczas gdy reszta stanowczo im tego odmawia. Rozumiem, że nie chce Ci się na ten temat myśleć, bo uważasz, że wszystko w tej kwestii masz już wyjaśnione, ale nie odmawiaj proszę innym stawiania pytań i szukania odpowiedzi.
Osobiście jestem zaciekłym zwolennikiem postawy negatywnie aktywnej tzn. takiej, kiedy sam siebie zmuszasz do ciągłego jej redefiniowania - a w efekcie odkrywasz nowe, wzbogacające Cię zagadnienia.
nikomu niczego nie odmawiam, po prostu nie widze sensu takich rozwazan z punktu widzenia osoby, ktora istnienie boga neguje. ...chyba, ze sama nie jest pewna swojej wersji - musi ja ciagle potwierdzac i weryfikowac, tlumaczyc sie innym... ja sam jestem racjonalista, a rzeczy ktore wykraczaja poza zasieg rozumu to nic innego jak kwestia dobrego smaku i odpowiednich analogii. nawet zakladajac istnienie jakiejs sily wyzszej, przypis jej jakichkolwiek cech to dla mnie czysta abstrakcja. podobnie smieszne jest zalozenie celowosci naszego istnienia, ktore jest niczym innym jak wybiegiem zdala od siebie... podobnie jak wersja z zyciem wiecznym, ktore jest po pierwsze bzdura /istota czlowieczenstwa jest m.in. punkt startu w miejscu narodzin, ktorego nastepstwem bedzie zakonczenie linii, czyli smierc/, a poza tym zwyklym wybiegiem odwlekajacym odpowiedz na pytanie, ktorej dana jednostka nie potrafi sobie znalezc sama... tak to z grubsza wyglada z mojego punktu widzenia. bliblia ma dla mnie podobna wartosc jak mitologia grecka, a kosciol to zwykla firma zerujaca na ludzkich potrzebach i naiwnosci... pieniadze i wladza, wplywy i pieniadze - w dodatku szastajac przy okazji moralizatorstwem i wypaczonymi wznioslymi pojeciami. i na tym chcialbym skonczyc bo nie mam ochoty znowu tego gowna rozgrzebywac... jesli chcesz gdziestam wczesniej znajdziesz cala mase postow mojej produkcji, mysle ze przez pol roku wiele sie w mojej glowie nie zmienilo w tej kwestii
boga nie ma,
strzelil sobie w leb
patrzac na to, co sie dzieje
pozdro dla kumatych
_________________ shame on a nigga who try to run game on a nigga
wu buck wild with the trigger!
shame on a nigga who try to run game on a nigga
nc Gość
Wysłany: Pon 28 Sie, 2006
nawet zakladajac, ze jest nie widze podstaw do traktowania go ludzkimi kategoriami, nie wspominajac juz o jakimkolwiek zaangazowaniu w ten nieudany projekt ew. siedzi zjarany tam na gorze i slucha neurosis.
a nie prawda.
bo siedzi i napierdala ze smiechu widzac nasze rozkminy
_________________ I am sitting with a philosopher in the garden; he says again and again âI know that that's a treeâ, pointing to a tree that is near us.
Someone else arrives and hears this, and I tell him: âThis fellow isn't insane. We are only doing philosophy.â
L. Wittgenstein
odchodzac od teologii jak OTW potraktujecie? ktora potrafi byc moim zdaniem bardziej "fantastyczna" od jakiegokolwiek boga. a w dodatku zostala potwierdzona eksperymentalnie?
heh gdzies spotkalem takie pytanie:
"co twoim zdaniem jest mniej realne?
powstanie zyda jezusa czy zaistnienie obcych?"
moze ktos odpowie sensownie?
zeby nie odchodzic od tematu. wierze w boga i w wiare.
moim bogiem jest einstien a wiara wzglednosc obie te rzeczy prowadza do alkoholu...
skoro nie wierzysz w jego istnienie to dalsze gdybania z zalozenia nie maja sensu i szkoda czasu by zawracac sobie nimi glowe, tlumaczac sie przy okazji z cholera wie czego
Po cześci masz rację, jednak jestem osobą, która z natury lubi rożne rzeczy rozgrzebywać, a teologia chrześciajńska należy do dosyć ciekawych. Na Bilblii i ogólnie tych rzeczach odrobinkę się znam, zdarza mi się więc dyskutowac z różnymi ludźmi na takie tematy (nie "czy Bóg istnieje", ale np. dlaczego uważają (w tym wypadku traktuję to również jak mitologię, może jako punkt wyjścia dla rozważań filozoficznych, nigdy jako wyznacznik moralności i drogi życia), że zerwanie jabłka przez Ewę było strasznym grzechem, wg mnie to świetne posunięcie i najlepsze, co mogli zrobić ). Niemniej, dyskutując z osobami wierzącymi, gdy tylko przyznam się do mojej negacji istnienia Boga - wszystko chuj, bo mogę tylko teoretyzować Ale nie przeszkadza mi to.
nc napisał/a:
nawet zakladajac istnienie jakiejs sily wyzszej, przypis jej jakichkolwiek cech to dla mnie czysta abstrakcja. podobnie smieszne jest zalozenie celowosci naszego istnienia
prawda.
Co do "obcych", nie rozumiem, dlaczego mieliby nie istnieć. Mało prawdopodobne, by w całym wszechświecie jedynie na Ziemi wykształciło się życie. Ale czy lata do nas ufo nie mam zamiaru się wypowiadać
podobnie smieszne jest zalozenie celowosci naszego istnienia
podobnie smieszne jest zalozenie niecelowosci naszego istnienia
nc Gość
Wysłany: Wto 29 Sie, 2006
rozwal napisał/a:
nc napisał/a:
podobnie smieszne jest zalozenie celowosci naszego istnienia
podobnie smieszne jest zalozenie niecelowosci naszego istnienia
niby tak, ale troche inaczej to widze... cele czlowiek wyznacza sobie sam, wynikaja z niego - nawet te 'wyrzucone na zewnatrz' i ponownie przyswojone - bez ich indywidualnego odczuwania i rozumienia sa tylko pustymi nosnikami pewnej tresci, ktora w takim wypadku nie ma zadnego znaczenia.
to z jednostkowego punktu widzenia, z punktu widzenia ludzkosci jako gatunku, calosci, mozna raczej mowic o mozliwosciach... tak samo w kwestii powstania /zaistnienie odpowiednich warunkow to umozliwiajacych/ jak i dalszego istnienia.
celowosc nie wazne jak okreslona logicznie (czy 1 czy 0) zawsze bedzie transcendetna. [celowosc 0 = brak celowosci]. wiec tylko dokonczylem logicznie Twoje zdanie [pomijajac fakt, ze nie do konca rozumiem Twoj poprzedni post]
nc Gość
Wysłany: Wto 29 Sie, 2006
napisz czego nie rozumiesz - postaram sie wyjasnic nie postrzegam tez celowosci jako kwestii transcendentnej...
podobnie smieszne jest zalozenie celowosci naszego istnienia
podobnie smieszne jest zalozenie niecelowosci naszego istnienia
Niezupelnie. Wielokrotnie usilowano podwazac teorie ewolucji dopatrujac sie tu czy tam celowosci i w kazdym konkretnie zbadanym przypadku celowosc okazywala sie pozorna. Wszystko dawalo sie wyjasnic nie jako dazenie do celu, lecz jako konsekwencja realizacji praw rzadzacych swiatem stopniowo poznawanych dzieki rozwojowi nauk. W tej sytuacji odrzucenie celowosci wydaje sie sensownym uogolnieniem plynacym z wielokrotnie powtarzalnego doswiadczenia, a wiec jest zgodne z metoda naukowa. Cos przegapilem?
_________________ Przecietny miesiac w pracy ma jedna zalete i 20 wad.
smieszne jest zalozenie niecelowosci naszego istnienia
nc napisał/a:
smieszne jest zalozenie celowosci naszego istnienia
Celowość istnienia gatunku dałoby się wyjaśnić
MS napisał/a:
konsekwencją realizacji praw rzadzacych światem
ergo: dążeniem do przedłużenia gatunku, reprodukcji.
Natomiast celowości istnienia świadomości (czy duszy, nazywajcie jak chcecie) trudno racjonalnie dowieść, nie podpierając się teorią o istnieniu "bytów wyższych".
Pytanie, z jakich wychodzimy założeń; angażując siły wyższe niepoznawalne empirycznie, można udowodnić wiele rzeczy, nawet te, dające się obalić logicznym rozumowaniem.
Stąd niekończący się spór między racjonalistami a mistykami. Podczas gdy ci pierwsi przez poznanie rozumieją zdobycie naukowej pewności, ci drudzy bez przerwy odwołują się do zjawisk eufemistycznie mówiąc, niepowszechnych, a co najmniej niezbadanych (poza tym części ludzkości całkiem obcych).
rozwal napisał/a:
celowosc nie wazne jak okreslona logicznie (czy 1 czy 0) zawsze bedzie transcendetna
Tak sobie o tym myślałem, i doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniej masz rację. Fakt, że możemy swobodnie dysponować własnym życiem (istotna kwestia dla egzystencjalistów), nie oznacza, że wpływamy na celowość jego istnienia a priori. Można oczywiście dalej hardo twierdzić, że to, co wykraczające poza rzeczywistość poznawalną nie musi nas interesować, ale temat pozostaje.
A ja tam w ogóle nie wierze. Ani nie wierze ze jest Bóg, ani nie wierze w jego brak. Co za różnica. Żyć należy po swojemu niezależnie od tego. Jak ktos jest dobry to i tak biletu do piekła nie dostanie przeciez
Nauka niby jest po stronie Boga, ale nigdy nie udowodni jego istnienia.
"Gdyby nie było Boga, należałoby go wymyślić."
_________________ Piję żeby paść padam żeby wstać wstaję żeby pić. Albo i nie
Wg Biblii - Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo - więc ewolucja przeczy poniekąd istnieniu przynajmniej tego Boga ... dlatego Giertch chciał usunąć ewolucję ze szkół (chyba, że przyjmiemy iż owe stworzenie trwało na przestrzeni tysięcy lat, bo opowieści biblijnych nie powinno traktować się dosłownie) ...ale i tak nie przebijemy naukowców III rzeszy, ktorzy wierzyli, że przodkowie nordyckiej rasy ''panów'' wywodzą się z Atlantydy
Jak dla mnie każdy niech sobie wierzy w co chce, nawet w Krasnala Ogrodowego, mi to wisi.
Nie wiem jaki jest aktualny pogląd Kościoła na pogodzenie treści biblijnych z teorią ewolucji, ale z tego co wiem, niewykluczanie się kwestii istnienia Boga z ewolucją obecnie zgrabnie tłumaczą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Możesz załączać pliki na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum